top of page

Słuchać i słyszeć: o problemach w transkrypcji

  • Zdjęcie autora: Nieogar I Inni
    Nieogar I Inni
  • 9 sie 2019
  • 3 minut(y) czytania

W literaturze audialnej często pojawia się zagadnienie odczytu literatury, niewiele mówi się jednak o transkrypcji. Można to bardzo łatwo zrozumieć, gdy zwróci się uwagę na to, jak frustrująca może być transkrypcja. Ludzie mówią nieskładnie, często niewyraźnie. Nieświadomie posługują się mową ciała, wiele też można wywnioskować z tonu głosu. Dzięki tym czynnikom nie zauważamy błędów składni czy gramatyki. Komunikat zostaje przekazany w taki, czy inny sposób.



Transkrypcja czyjejś wypowiedzi stawia wyzwanie w postaci odebrania większości kodu, odrzucane zostają ton wypowiedzi, język ciała. Pozostają same słowa, co jest często problematyczne. Trudno jest przekształcić wypowiedź ustną (niebędącą wcześniej przygotowaną) na spójny logicznie i gramatycznie zapis.


Świetnym tego przykładem jest książka Opowieści Dengbeżów. Baśnie i bajki kurdyjskie. Książka powstała jako próba zachowania części dziedzictwa kulturowego Kurdów w latach 70. XX wieku. Aby móc szczegółowo opisać zabiegi przeprowadzone przez badaczy, muszę krótko wyjaśnić kilka pojęć. Słowo „dengbeż” jest kurdyjskim określeniem na „śpiewaka bajek”, jest to inna funkcja niż „czyrokbeż” (opowiadacz bajek). Tytuł jest mylny, tłumaczka sama zwraca na to uwagę, ponieważ zbiór nie jest przekazem dengbeżów, ponieważ składa się z opowieści nie pieśni. Tłumaczka czuła jednak, że Opowieści Dengbeżów brzmią lepiej, a nawet zgrabniej.


Co do samych opowiadaczy, był to zawód przekazywany z pokolenia na pokolenie, teraz już prawie całkiem zapomniany. Zadaniem opowiadaczy było przekazywanie nauk moralnych dzieciom, wieczorem przed snem. Osoba mówiąca zwracała się często do słuchaczy lub tworzyła narratora zbiorowego, powstawał wtedy problem dla badaczy spisujących nagrane opowieści. Opowiadacze zgodzili się na nagranie, jak snują opowieści, jednak nigdy wcześniej nie spisano żadnej z historii, dlatego wypowiedzi były dość chaotyczne.


Rodzina Calil stanęła przed problemem: opracować tekst i wydrukować go spójnego logicznie i gramatycznie czy zostawić błędy i nadać historiom elementu autentyczności. Badacze zgodnie postanowili pozostać przy niezmienionej wersji zapisu, chcąc przekazać część atmosfery panującej podczas opowiadania. Nie zmienia to jednak faktu, że teksty są usiane błędami gramatycznymi i składniowymi, w kilku protagonista zostaje nazwany w połowie historii. W dwóch słowach: koszmar redaktora.


Najlepiej znanym zawodem, w którym wykorzystuje się transkrypcję, jest protokolant sądowy. Ponieważ wszystkie sprawy, nawet te niepoważne muszą być spisane, protokolant musi szybko i zgrabnie zapisać wypowiedzi. W latach 80. XX wieku amerykański prawnik, Charles M. Sevilla postanowił opublikować najzabawniejsze fragmenty protokołów sądowych. W 1999 Sevilla zebrał opublikowane artykuły i wydał w książce Disorder in the Court: Great Fractured Moments in Courtroom History.


Choć cała książka może doprowadzić do histerycznego śmiechu, jeden fragment przykuł moją uwagę.


Touche


(Michael J. Kennedy, Joshua Tree, CA)
You mumbled on the first part of that and I couldn’t understand what you were saying. Could you repeat the question?
Q. I mumbled, did I? Well, we’ll just ask the court reporter to read back what I said. She didn’t indicate any problem understanding what I said, so obviously she understood every word. We’ll just have her read my question back and find out if there was any mumbling going on. Madam reporter, would you be so kind?
Court Reporter. Mumble, mumble, mumble, mumble, mumble.

Choć sytuacja zabawna, boleśnie prawdziwa względem transkrybentów. Owszem są programy specjalistyczne, zapisujące wypowiedzi, maszyna jednak ich nie uporządkuje. Protokolanci muszą zatem wytężać słuch, aby wszystko dokładnie zapisać. Nie jest to idealne rozwiązanie, ale innego jak dotąd nie wynaleziono.


Na koniec należy wspomnieć o sytuacji sprzed lat, gdy Lech Wałęsa oświadczył, że nie życzy sobie, aby jego wypowiedzi były poddawane jakiejkolwiek obróbce. Dziennikarze wykorzystali sytuację i publikowali wszystko, co mówił były prezydent RP, onomatopeje i przekleństwa włącznie. Z tego względy opinia publiczna o Wałęsie nie była najlepsza. Trudno jest być protokolantem czy dziennikarzem. Nie ma wątpliwości, że język jest niełatwy we władaniu, zwłaszcza przy przenoszeniu go z jednego medium na inne.


Zgrzytanie Zębów


Bibliografia:

  • Tłum. Joanna Bocheńska, Opowieści Dengbeżów. Baśnie i bajki kurdyjskie, Poznań 2014

  • Charles M. Sevilla, Disorder in the Court: Great Fractured Moments in Courtroom History, Nowy Jork 1999

Comments


© 2023 by The Artifact. Proudly created with Wix.com

bottom of page