Magia egzotycznego teatru Dalekiego Wschodu
- Nieogar I Inni
- 23 sie 2019
- 8 minut(y) czytania
Spojrzenie na rys historyczny, mityczny rozwój sztuki teatralnej i jej rolę w życiu ludzi.
Ludzie całe życie poszukują sensu. Sensu istnienia, sensu pokonywania trudności i przeżywania każdego dnia jak najpełniej. Dla wielu, odpowiedzią na niezadawane głośno pytanie o sens jest sztuka. To ona daje ludziom nadzieję, kształtuje pewne postawy wobec życia i bliźnich, a także uwrażliwia. Od zarania dziejów, mieszkańcy Ziemi mieli do czynienia z pewnego rodzaju sztuką. Jeśli się nad tym zastanowić, nie było wieku, epoki, roku, chwili, w której sztuka nie oddziaływałaby na ludzkość. W czasach prehistorycznych pełniła głównie funkcję magiczną, pozwalając praprzodkom komunikować się ze zmarłymi, wznosić modły do bóstw czy tworzyć pierwsze narzędzia, a także ceramiczne ozdoby. Lata po nich następujące rozwijały pojęcie sztuki. Forma nie była już tylko wizualna i statyczna, ale również dźwiękowa, w połączeniu dając sztukę audiowizualną. Do tej kategorii zaliczyłabym teatr.
Sztuki teatralne od zawsze niosły za sobą przesłanie. Niekiedy tylko zalążek myśli, przebłysk wrażenia, impuls do przemyślenia pewnej kwestii, prowadzące czasem do przewartościowania całego swojego życia. Załóżmy, że po zakończeniu spektaklu, widz jest poruszony, z tyłu głowy błąka mu się bliżej niesprecyzowana myśl się, która nie da spokoju, do czasu przeanalizowania jej.
Teatr rozwijał się równolegle do reszty kultury. W starożytnej Grecji, równocześnie z amfiteatrami, wznoszone były świątynie ku czci bogów olimpijskich. Do dziś możemy podziwiać ruiny teatru w Epidauros czy w Atenach. Wiara w wielu bogów nie przeszkadzała starożytnym skłaniać się ku bardziej przyziemnym rozrywkom. Sam syn Zeusa był poniekąd przyczyną, dla której wystawiano sztuki. W końcu, któż nie słyszał o Małych i Wielkich Dionizjach wystawianych na cześć boga winnej latorośli – Dionizosa? Teatr grecki stworzył konwencje i formy kontynuowane przez teatr europejski do chwili obecnej. Nie na teatrach europejskich jednak się tutaj skupię. Wyruszmy w podróż i przenieśmy się tysiące kilometrów dalej, na tak zwany Daleki Wschód, który ma nam wiele do zaoferowania. Unaocznijmy to sobie. Widzimy feerię barw, wykwintne szaty w złociste wzory, ręcznie malowane maski, zarówno śmieszne, błazeńskie, jak i upiorne, wykrzywione, diabelskie. Nastrojowa, egzotyczna muzyka płynąca z tradycyjnych fletów i lutni, łącząca się z rytmicznymi uderzeniami bębnów, dociera do naszych uszu. Ludzie różnych kast tańczą spontanicznie, a jednak w pewnym celu.
Historia teatru i dramatu Azji zaczyna się na południu, w Indiach. To właśnie w tym kraju, zamieszkałym przez blisko miliard osób o różnorodnych tradycjach kulturalnych, występuje największa ilość gatunków teatralnych. O mitycznych początkach teatru możemy się dowiedzieć z Natjaśastry - legendarnego traktatu dotyczącego muzyki, teatru i tańca, spisanego przez słynnego Bharatę, który – jak wierzą hinduiści – został natchniony przez samego Brahmę, będącego obok Wisznu i Śiwy trzecim ogniwem hinduskiego boga. Natjaśastra powstała mniej więcej w okolicy II w. p.n.e. do II w. n.e.; tak stare dzieło z pewnością jest skarbnicą wiedzy dawnej, a także cennym artefaktem przypominającym o samych początkach dramatu. Pierwsze sztuki azjatyckie, rzecz jasna, nie były zapisywane drukiem, ani nawet na papierze, a raczej na liściach palmowych; w sanskrycie. Najwcześniej zachowane dramaty pochodzą z I i II wieku naszej ery, a zawdzięczamy je Aśwaghoszy – buddyjskiemu poecie z północnych Indii. Owe dramaty napisane są w klasycznym sanskrycie według reguł zapisanych w Natjaśastrze i dowodzą, że dramat był w tamtych czasach w pełni rozwiniętym gatunkiem o bogatej historycznej tradycji, co może nieco dziwić, biorąc pod uwagę ówczesną niestabilną sytuację bytową. Ludzie (jak to w każdych czasach) borykali się z problemami ekonomicznymi oraz gospodarczymi kraju, zaangażowani byli w wojny, żyli z dnia na dzień, licząc, że ominie ich kolejna fala głodu, a mimo to pasjonowali się sztuką. Może to prawda, że sztuka ocala nas wszystkich każdego dnia. Pozwala na chwilę zapomnieć o szarej rzeczywistości, bawi, a niekiedy wzrusza; innymi słowy utrzymuje przy życiu.
Choć, niestety, nie przetrwały żadne ruiny starożytnych teatrów, to zachowała się wiedza o elementach sztuki teatralnej, m.in. wiadomo, że w II w. p.n.e. nie obce były takie pojęcia jak pantomima, scenografia czy umiejętność dramatyzowania fabuł na scenie. Bycie starożytnym aktorem było, wbrew pozorom, trudnym orzechem do zgryzienia. Na ten przykład aktorzy kathakali musieli przejść określony trening. Codziennie w porze deszczowej, na długo przed wschodem słońca, wykonywali wyczerpujące ćwiczenia fizyczne, mające zapewne na celu wyhartowanie ich ducha, wzmocnienie siły, giętkości i wytrzymałości. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż po serii wspomnianych wcześniej ćwiczeń młodzi adepci sztuki aktorskiej mogli się cieszyć masażem obolałego ciała wykonywanym przez stopy swych nauczycieli. Zaprawdę, słodki żywot po wstąpieniu w arkana magii teatru. Wracając jednak do Natjaśastry. Z jej treści wynika, iż na czele zespołu teatralnego stał główny aktor sutradhara, podobny w swej roli nieco do europejskiego dyrygenta. Do jego zadań należało kierowanie śpiewakami, tancerzami, muzykami, pomocnikami i pisarzami. W skład trupy wchodzili przeważnie mężczyźni, lecz istnieją wzmianki o grających kobietach. Przyznawano im główne role żeńskie, śpiewające, a także tańczące. Najwyraźniej nie bano się widzieć utalentowanych kobiet na scenie, w przeciwieństwie do starożytnej Grecji. Jednak, jak historia pokazuje, bieg czasu i niekoniecznie postępowość zrewidowały w Indiach i ten zamysł. Aktorstwo w dawnych Indiach było sztuką niezwykle wymagającą i trudną. Aktor musiał potrafić harmonijnie połączyć ruch ciała i modulację głosu z subtelnym wyrażaniem uczuć. Do jego obowiązków należało także dobranie właściwego kostiumu i charakteryzacji. Nie mogła go ominąć również odpowiednia dieta idąca w parze z ćwiczeniami fizycznymi. Postaci przez nich grane były w pełni skonwencjonalizowane, były nośnikami poszczególnych cech. W sztuce nie mogło zabraknąć bohaterów (amantów), heroiny (amantki), wysokich urzędników, błaznów, kurtyzan. Konwencji podlegały, nie licząc ruchu, intonacji głosu, rekwizytów itd., również stany emocjonalne.
Aktorzy pozostawali poza silnie obecnym w Indiach systemem kastowym. Nie byli pariasami, lecz kategorią zupełnie odrębną, tak daleką duchem i nieprzyziemną, że pozostającą na zewnątrz stanów społecznych. Nie oznacza to wcale, że byli pozbawieni szacunku, wręcz przeciwnie! Układanie dramatów i teatr cieszyły się niezwykłą popularnością. Pod względem kompozycyjnym, sztuki można podzielić na dziesięć gatunków, które są zależne od tematu, długości, postaci i prezentowanych uczuć. Do ulubionych należała nataka, mająca od pięciu do siedmiu aktów, opowiadająca znany wszystkim hindusom epizod z życia mędrca bądź króla, tematycznie skupiona na bohaterskich czynach i miłości. Miłość przemawia do wszystkich, bo każdy chce w nią wierzyć i ją poczuć, a nie będąc w stanie zaznać w życiu tego fenomenu, zawsze cieszy serce mówienie o niej, słuchanie czy oglądanie na własne oczy. Indyjski lud niczym się w tej kwestii nie różnił od innych narodów.
Podstawowy elemente struktury sztuki sanskryckiej to anka, czyli akt. Były one odgrywane tylko i wyłącznie przez główne postaci, ściśle związane z najważniejszym wątkiem fabuły. Jeden akt wykonywany był zwykle kilka dni! Aż trudno uwierzyć w silną wolę i mocne pośladki osób oglądających tak specyficznie długie dla kultury europejskiej spektakle. W końcu dla współczesnych nie lada wyczynem jest spokojne doczekanie do końca kilkugodzinnego widowiska teatralnego. A jeszcze trudniej jest dla aktorów utrzymać niczym niezmąconą uwagę takiego widza.
Przedstawienia teatralne były wykonywane podczas obrzędów religijnych i uroczystości dworskich takich jak koronacje, zaślubiny, narodziny następcy tronu czy podbicie kraju. Innego kraju, oczywiście. Wyobrażam sobie, że byłoby niezwykle niezręczne wystawiać huczne uroczystości na cześć utraty niepodległości. Według Natjaśastry idealnym miejscem dla spektaklu był prostokątny budynek o wymiarach 32 na 16 metrów, gdzie połowę sali zajmowała widownia, a druga część podniesiona i jeszcze raz przedzielona stanowiła przestrzeń gry. Widownia hinduska mogła pomieścić znacznie mniej widzów niż ogromne amfiteatry greckie, rzymskie czy nawet elżbietańskie. W kulturze indyjskiej ważną rolę odgrywa religijność, infiltruje ona właściwie każdy aspekt życia ludzi, w tym także architekturę teatralną. Każdy etap budowy wieńczony był stosownym rytuałem. Sam teatr poświęcano przed każdym przedstawieniem, aby ochronić aktorów i widzów przed złymi duchami.
Indie dołożyły swoją cegiełkę do rozwoju światowego teatru swoją teorią estetyczną –rasą. Dosłownie jest to teoria smaków lub wzruszeń, które odczuwa odbiorca. Można to porównać do smakosza win degustującego wyśmienity rocznik z uznanej winiarni, z dobrej uprawy winogron. Wszyscy zaangażowani w przedstawienie zobowiązani są ćwiczyć według reguł tak długo, aż staną się mistrzami w przekazywaniu swej maestrii oczom i uszom publiczności. Spektakl musi zawierać jeden dominujący „smak” z ośmiu najważniejszych. Zazwyczaj tą dominantą jest miłość, która może dowolnie łączyć się z odwagą, wstrętem, gniewem, radością, lękiem, litością czy zdumieniem. Teoria rasa początkowo była stosowana tylko do dramatu, lecz szybko zaczęła oddziaływać na inne gatunki literackie.
Smutna to rzecz, że pasja i talent w odniesieniu do sztuki jest zwykle zależna od wyższych instancji. Między X a XV wiekiem władza w Indiach uległa rotacji, upadł stary porządek społeczny, a jego miejsce zajął despotyczny sułtan. Wraz z dominacją islamu i jego negatywnego stosunku do sztuk teatralnych, postępowała degradacja pozycji artysty. Teatr nie był już oficjalną sztuką dworską, a skoro zabrakło majętnych patronów, którzy cenili sobie wysublimowany smak odgrywania ról scenicznych, zubożali aktorzy stali się ludem wędrownym. Porzucili co wykwintniejsze dramaty i starali się dogodzić niewymagającym gustom wiejskiej publiki. Wbrew woli zawrócili na ścieżkę kariery swych średniowiecznych przodków – bajarzy, akrobatów, żonglerów, śpiewaków. Nie żeby te zawody były pospolite czy niedoceniane, jednak z pewnością godziło w ich dumę, iż ci niegdyś nabożnie oklaskiwani przez wymagającą umysłowo i artystycznie wyższą sferę, musieli się zniżyć do zadowalania hołoty cyrkowymi sztuczkami w celu przeżycia. No cóż, życie aktora to sinusoida pełna wzlotów i upadków. We współczesnych Indiach sprawa ma się nieco inaczej, ponieważ trupy artystów same decydują, czy chcą prowadzić tułaczy tryb życia i podróżować ze swoją sztuką od wioski do wioski. Często bywa tak, że dopiero na godzinę przed spektaklem widzowie informują aktorów jaką sztukę życzyliby sobie obejrzeć. W tak krótkim czasie nie ma co mówić o poważnej próbie czy powtórzeniu tekstu, dlatego artyści głównie improwizują. Nie pętają ich więzy ograniczeń, mogą interpretować przedstawienie na bieżąco i prowadzić je według uznania. Kojarzyć się to może trochę z wartkim nurtem rzeki, który nie ma prawa zawrócić, może tylko płynąć przed siebie, nieograniczony, wolny, i w tej wolności potężny. Zabieg ten pozwala aktorowi ukazać swój własny, specyficzny styl i rozumienie przedstawianej sztuki, wyraża w ten sposób siebie, swoje odczucia i myśli. Takie improwizowane przedstawienie trwa zwykle całą noc, a wieńczy je pieśń religijna. O wschodzie słońca aktorzy pakują to, z czym przyjechali i na pożegnanie modlą się w świątyni, po czym wyruszają w podróż do następnego miejsca przeznaczenia. W pewnym sensie poświęcają całe swoje życie teatrowi, gdyż w takim trybie życia trudno mówić o stabilizacji, założeniu rodziny i w dodatku utrzymywaniu jej. Dlatego aktorzy ludowego teatru w Indiach wybierają życie samotników, za rodzinę mając członków zespołu teatralnego. Mówi się, że rodziny nie można sobie wybrać, jednak sądzę, że ci aktorzy mieliby nieco odmienne zdanie na ten temat. Czasem to nie więzy krwi określają rodzinę a wzajemne przywiązanie, szacunek i pasja do tych samych rzeczy.
Po wieku XV wzrosło zainteresowanie historycznymi oraz mitycznymi opowieściami o bóstwach i herosach. W siłę urósł teatr satyryczny. Do XIX wieku bardzo wyewoluował taniec solowy i zespołowy, bajarstwo, śpiew oraz niekończące się teatrzyki cieni, dłoni, lalek, marionetek, które i we współczesnych czasach zapewniają zabawę i rozrywkę.
Niektóre regiony południowej Azji rozwinęły się w ciekawym kierunku. Samo mówienie w przedstawieniu zeszło na dalszy plan, a w blasku chwały jawił się taniec. Najbardziej znany, do dziś uprawiany i popularny jest kathakali, klasyczny taniec-dramat, w którym tancerz za pomocą skodyfikowanych gestów i ruchów ciała przekazuje opowieści. Ruch ciała wiąże się z symbolicznym gestem dłoni i ruchami gałek ocznych dla ukazania palety uczuć targających dane sceniczne postaci. W Kerali (stanie w południowo-zachodnich Indiach) najpopularniejszym wśród publiczności efektem scenicznym kathakali jest tiranokku, czyli nagłe pojawienie się aktora-tancerza wyskakującego zza kurtyny. Nowo przybyły zwykł gwałtownie ją szarpać, drocząc się z widownią. Takie nagłe wejścia zazwyczaj zarezerwowane były dla postaci zwierząt i demonów. Należy podkreślić, że sposoby wejść dla konkretnych typów postaci są różnorodne. Dziecięcy bohaterowie wchodzili na scenę wnoszeni na plecach przez kapłanów. Gdy pojawiała się postać Kryszny (Najwyższy Bóg hinduski) widzowie padali na kolana i bili mu pokłony, wierząc, że sam bóg im się objawił.
Gdy rozwijały się miasta, naturalnie powstawały także nowoczesne teatry. Miało to głównie związek z brytyjską obecnością w koloniach w czasach nowożytnych. Pierwsze teatry powstały w miastach założonych przez angielskich osadników – Kalkucie, Bombaju, Madrasie; nadawano im pretensjonalne, a wręcz śmieszne nazwy typu Chowringhee, Dum Dum czy Sans Souci. Pierwszy teatr publiczny otwarto w 1872 roku kontrowersyjną sztuką, zakończoną samoistnie poprzez wyrzucenie aktorów najpierw ze sceny, a następnie z miasta. Ta niefortunna sytuacja zmusiła rząd brytyjski do wprowadzenia ustawy cenzorskiej, którą na pierwszy rzut oka przestrzegano, ale jeśli się temu przyjrzeć to uciśnieni hindusi posługiwali się w przedstawieniach swoistym, z braku lepszej nazwy, językiem ezopowym, szyfrem. Stosowano krytyczne analogie do najstarszej tematyki – mitologii i historii.
To, co odróżnia teatr indyjski od innych teatrów świata to umieszczenie go w życiowym doświadczeniu. Stanowi on integralną część kultury hinduskiej i, choć może współcześnie jego założenia bardziej spełniają się w Bollywoodzie niż w tradycyjnych przybytkach sztuki teatralnej, to ludzie wciąż mają go w sercu, tak jak teatr ma w sercu ludzi, bo to oni nadają sztuce siłę napędową, swoimi przeżyciami nadają nowy materiał twórczy, który aktorzy mogą przeinterpretować i przełożyć na sztukę wystawianą na deskach teatru.
Kultura Dalekiego Wschodu to więcej niż Indie. To także Chiny, Japonia, Korea, Kambodża, Malezja, Laos, Tajlandia, Wietnam. Każdy ten kraj rozwijał się trochę inaczej, jednak łączyła je jedna rzecz. Ich własne teatry cieni, lalek, marionetek, tańce, akrobacje, pantomimy – wszystko to czerpało z kolebki sztuki teatralnej kontynentu, czyli właśnie z Indii. Było to bardziej spirytystyczne, że tak powiem, ponieważ teatr azjatycki skupiał się na przekazaniu określonej idei, w przeciwieństwie do teatru europejskiego nastawionego na zwykłe realistyczne ukazanie sceny dramatu. Czytając o teatrze dalekowschodnim, mogłam poczuć atmosferę wręcz uduchowienia. Widząc ilustracje przedstawiające aktorów przebranych w wymyślne stroje z wysublimowanym makijażem, grających bogów, demonów, królów, herosów czułam, że tamtejszy teatr to z pewnością przeżycie zgoła inne od tego europejskiego. Każdy, choć raz w życiu, powinien doświadczyć tego niezwykłego, pełnego emocji i, tak, teraz z całą stanowczością mogę powiedzieć, magii wydarzenia.
Prokrastynacja
Bibliografia:
Historia teatru, red. John Russell Brown, wyd. polskie pod red. Marka Piekuta, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007.
Comments