top of page

“Jasny świat, ciemny świat”

  • Zdjęcie autora: Nieogar I Inni
    Nieogar I Inni
  • 19 lip 2019
  • 8 minut(y) czytania

Analiza wybranych wątków powieści Hermanna Hessego Demian. Dzieje młodości Emila Sinclaira


 

Utwór powstał w 1919 roku, a jego akcja rozgrywa się w ówczesnych Niemczech, jednak odnoszę wrażenie, że jego przesłanie wciąż pozostaje aktualne. Porusza wiele absorbujących zagadnień egzystencjalnych, wplatając je zgrabnie w, jak mówi tytuł, opowieść Emila Sinclaira. Poznajemy go jako dziesięcioletniego chłopca, już wtedy ma wiele przemyśleń na temat otaczającej go rzeczywistości. Fascynuje się nią i próbuje wyjaśnić własnymi słowami - na miarę możliwości swojego, młodego jeszcze, umysłu i zdolności poznawczych, którymi dysponuje. Dostrzega zależności w sposób umiejętny i niekiedy zaskakujący, biorąc pod uwagę jego wiek. Trafnie rozpoznaje i nazywa zjawiska, z którymi się spotyka. Wykazuje duże zainteresowanie ludźmi, społeczeństwem i światem.


Na początku mowa jest o jego wyraźnym rozróżnieniu na świat jasny i ciemny, dobry i zły. Jest to, moim zdaniem, punkt wyjścia dla analizy i rozprawy nad książką, a również dla akcji powieści. Na tym opartych będzie wiele wątków i rozważań, powolne przechodzenie bohatera z jednego świata w drugi to główny napęd rozwoju wydarzeń. Pierwsze wkroczenie w świat zepsuty i ciemny, to pierwszy - i największy - przełom w życiu chłopca. To trudne przeżycie ukształtowało go i zmieniło bezpowrotnie - niczym inicjacja w zło - stąd, mimo wielu zagadnień zahaczających o egzystencjalizm poruszanych w tekście, postanowiłam skupić się na tym właśnie i przejść przez tę powieść z zamiarem prześledzenia relacji bohatera ze złem, które rozwija, lub być może tylko odkrywa – w sobie, innych i świecie otaczającym.


Emil Sinclair, jakiego poznajemy, na początku sam o sobie mówi, że cały należy do świata jasnego - jego dom, rodzina i codzienność, to wszystko świat jasny i przyjazny, a definiuje go w ten sposób:

Jeden świat stanowił dom ojcowski, lecz w istocie był on jeszcze ciaśniejszy: obejmował właściwie tylko moich rodziców. Świat ten był mi dobrze znany, zwał się matką i ojcem, miłością i surowością, przykładem i szkołą. Z nim związane były: łagodny blask, jasność i czystość, życzliwe słowa i dobre, umyte ręce, czysta odzież i piękne obyczaje.

Jednak już w bardzo bliskim otoczeniu, a właściwie, jak czytamy w tekście, w samym środku domu zaczynał się świat ciemności, a postać miał ludzi - choćby służącej państwa Sinclairów. Kiedy wychodziła, była częścią świata ciemnego, ale kiedy wracała, wcale nie należała nagle do tego dobrego. Myślę, że rozumieć można to tak, a ja przynajmniej rozumiem to w ten sposób, że reprezentant jasnego świata może niekiedy znaleźć się w ciemnym, i na odwrót, ale staje się tylko swojego świata - w tym drugim - reprezentantem. Stąd się bierze przenikanie światów i ich współistnienie. Czarna kropka w białym polu nie stanie się biała, ale może w nim pozostać, a nawet jest potrzebna, żeby dać się poznać i oswoić, a także, żeby uwidocznić granice. Korelacja światów jest więc normalna i niezbyt dostrzegalna na co dzień. To, co jednak nie jest tak oczywiste - a największe u głównego bohatera budzi wątpliwości - to odkryć, do którego tak naprawdę świata przynależymy, w którym jest nasze miejsce.


Mały Emil, urodzony i wychowywany przez cały czas w świecie matki i ojca, stopniowo, z biegiem wydarzeń, zaczyna uświadamiać sobie obecność czegoś obcego w sobie, tego, co uważał za ciemne i zakazane. Świat ciemny opisuje w ten sposób:

Drugi świat natomiast rozpoczynał się już w samym wnętrzu naszego własnego domu i był całkiem inny, inaczej pachniał, inaczej mówił, obiecywał i domagał się innych rzeczy. W tym drugim świecie istniały służące i czeladnicy, historie o duchach i plotki o skandalach, całe mnóstwo barwnych, niesamowitych, pociągających, zagadkowych i strasznych rzeczy, takich jak rzeźnia i więzienie, pijacy i jazgocące baby, cielne krowy, przetrącone konie, opowieści o włamaniach, morderstwach, samobójstwach.

Często, owszem, miał styczność, a nawet przenikał sam to tego drugiego świata, ale tylko na chwilę, tymczasowo, z ciekawości. Nadal jednak był tam tylko gościem. Jednak intuicyjnie, w pewnym momencie, Emil zaczyna kwestionować samego siebie. Zaczyna zadawać pytania - samemu sobie, a ostatecznie - również przed samym sobą - bardzo świadomie, jak na dziecko, przyznaje, że świat ciemny jest mu o wiele bliższy, niż ten, z którego pochodzi, i że on temu światu również jest bliższy. Stwierdza to na podstawie drobnych rzeczy, momentów, swoich zachowań. Już w tym wieku wykazuje niezwyczajną zdolność do obserwacji własnej osoby i wyciągania wniosków obiektywnych i precyzyjnych, a w miarę rozwoju (akcji i naszego bohatera), umiejętności te jeszcze się wyostrzą, natomiast potrzeba zaglądania w swoje wnętrze się nasili.


Bohater nie zaprzecza i nie wypiera faktów, choć świat ciemności jest zakazany i zły, on akceptuje swój związek z nim. Jest to na razie tylko teoria, bezbolesna świadomość, niegroźna możliwość. Jednak w niedługim czasie w życiu chłopca, na jego własne życzenie, zajdzie zmiana, której nigdy już nie będzie można odwrócić, a która będzie prawdziwym krokiem w mrok, podaniem ręki złu i, w oczach małego, rozdramatyzowanego chłopca - końcem wszelkiej w nim jasności. Emil, przez własną nierozwagę, wdaje się w niewłaściwą relację z nikczemnym człowiekiem, łotrem, i wpada w kłopoty. Jest to pierwszy raz, kiedy nie odwiedza on zakazanego świata, ale całym sobą staje się jego częścią. I choć z perspektywy kogoś dorosłego może nie być to nic rzeczywiście poważnego, niewinność i czystość dziecka zostaje naruszona, a jego młody umysł nie potrafi sobie z tym poradzić. Przeżywa to głęboko, niczym stratę czegoś bardzo ważnego. W istocie, być może tak rzeczywiście jest.


Muszę przyznać, że z jednej strony rozumiem rozterki chłopca, z drugiej jednak pewna myśl, pojawiwszy się na początku czytania powieści, towarzyszyła mi przez wiele następnych dni i nadal mnie niepokoi. Być może moje rozumowanie jest błędne i zbyt proste, jednak czy człowiek, który tak głęboko cierpi z powodu swego złego uczynku, czy nawet samej złej myśli (która nikogo skrzywdzić nie może, bo przecież jest tylko myślą), może faktycznie być zły? Czy przerażenie wkroczeniem w “ciemny świat” nie utożsamia naturalnej przynależności do tego jasnego?


Emil powoli poddaje się swojemu stanowi jak chorobie. Wybawieniem dla niego staje się nowy, odrobinę starszy, uczeń w szkole. Najpierw budzi jego ciekawość, samym spojrzeniem i sposobem bycia, a następnie zbliża się do niego, jakby przywołany jego wolą. Maks Demian, bezsprzecznie, jest osobą nietuzinkową. Okazuje się niesamowicie inteligentnym człowiekiem. Swoimi słowami zmusza Emila do myślenia i wzbudza w nim niekwestionowany respekt. Chłopak doskonale wie, że jego młodszego przyjaciela coś dręczy i szybko, ku jego zaskoczeniu, odgaduje nawet dokładnie, w czym jest rzecz. Za pomocą swych zdolności intelektualnych pozbywa się problemu. Można by pomyśleć, że dzięki temu przyjaźń między chłopcami się zacieśnia - przeciwnie jednak, Sinclair odsuwa się od Demiana, jakby zapomniał o wszystkim, co miało miejsce. Być może jest to powodowane uczuciem wstydu, może nawet poczuciem niższości - wdzięczność to zawsze zależność. Nieważne, jak dobrą i bezinteresowną osobą jest nasz wybawiciel, to nie ma znaczenia - bycie wdzięcznym to również w pewien sposób bycie podległym, a to oznacza ograniczenie wolności.


Ale już nieistotne właściwie, dlaczego - faktem jest, że Emil Sinclair od przyjaciela swojego ucieka, wraca z powrotem do jasnego, beztroskiego świata rodziców, metaforycznie wbiega w otwarte ramiona matki. Znów jest dzieckiem, jakim był wcześniej. Wyznaje przewinienia, “spowiada się” ze wszystkiego i doznaje podświadomie wyczekiwanej ulgi. Czy więc faktycznie ten “ciemny świat” pochłonął go? Bez szczególnych prób interpretacyjnych nasuwa się myśl, że oczywiście nie. Wspominałam już o swoich wątpliwościach i tym razem pojawiają się one znów. Nie potrafię wyrazić ich delikatniej i absolutnie nie zabieram chłopcu prawa do głębokich przeżyć, odnoszę wrażenie jednak, iż nie tyle jego położenie wynikało ze złych uczynków, ile po prostu z nieudolności i braku asertywności. I choć nie są to, bynajmniej, cechy pozytywne czy cnotliwe, to z pewnością nie są też obciążone grzechem. Człowiek taki zasługuje, owszem, na litość, współczucie, ale nie na potępienie. I nikt go zresztą wcale nie potępił - on sam sobie zarzucił winę i sam siebie obwołał grzesznikiem. Wygląda na to, że potwierdzają się tu moje przemyślenia wcześniejsze odnośnie dostrzegania zła we własnej osobie. Być może nie nasze uczynki decydują o przynależności do któregoś świata, ale to, co o nich - i o nas względem nich - myślimy. Czy wtedy, jeśli postrzegamy siebie jako złych, jesteśmy dobrzy?


Samotność i odseparowanie Sinclaira od Demiana trwały wystarczająco długo, by zaczął za nim tęsknić. Starszy, jakby to wyczuł, w niedługim czasie pojawił się przy jego boku. Ten etap ich znajomości przynosi nowe, świeże spojrzenie kilkunastoletniemu już Sinclairowi. Przez ten okres myślał on intensywnie o historii Kaina, opowiedzianej mu dawniej przez Demiana. Miewał nawet o nim sny z tego powodu. Świadczyć to może o silnej skłonności i potrzebie Emila do przemyśleń, rozważań, powątpiewań i zadawania pytań. Maks mógł w nim to zaszczepić lub jedynie obudzić, ale z pewnością miał w tym swój udział. I tym razem udaje mu się poruszyć Sinclairem, zachwiać jego światopoglądem poprzez ukazanie kolejnej biblijnej sytuacji z nowego punktu widzenia. Opowiada mu o ukrzyżowaniu i pyta go, któremu z łotrów raczej by zaufał. Tłumaczy, że ten, który się nie ugiął, jest człowiekiem z charakterem i gwiżdże sobie na zbawienie. Emil, choć nie jest przekonany, przyznaje mu rację.


Podczas kolejnych wspólnych rozmów pojawia się między przyjaciółmi zagadnienie religii w ogóle. Tak się składa, że jest to dla nich okres przyjmowania nauk przed konfirmacją. Młody Sinclair nie dość, że ostatnio bardzo dużo rozmyślał i powątpiewał, czego nie uznaje za coś chwalebnego, to rozpoczął się u niego etap dojrzewania płciowego, co absorbuje go i, jak sam przyznaje, ciekawi znacznie bardziej niż nauki pastora. Stan swój obecny określa jako “luki w wierze”. A Demian z pewnością nie stara się jej w nim umocnić, zdaje się, że jego jedynym celem jest jak najbardziej otworzyć młodszego na samodzielne myślenie i odkrywanie prawdy. Jego poglądy mogą budzić sprzeciw i dezaprobatę albo podziw i przejmującą ciekawość - faktem jest jednak, że przeciw jego argumentom trudno byłoby wystosować mocniejsze. To, co mówi o religii kościoła oraz jak opowiada o swojej własnej wizji świata:

[...] tu właśnie jest jeden z owych punktów, w których bardzo wyraźnie dostrzec można braki tej religii. Chodzi o to, że cały ten Bóg, starego jak i nowego przymierza, jest wprawdzie postacią znakomitą, lecz wcale nie tym, co w istocie powinien wyobrażać. Jest bowiem dobrem, szlachetnością, ojcowską opieką, pięknem, a także wszystkim, co szczytne i sentymentalne — owszem! Ale świat składa się także z innych rzeczy. A wszystkie inne zostają po prostu przypisane diabłu i cała ta część świata, cała ta połowa jest starannie kamuflowana i przemilczana. Akurat w ten sam sposób, w jaki sławią oni Boga jako ojca wszelkiego życia, ale całe życie płciowe, na którym przecież opiera się życie w ogóle, po prostu przemilczają, bądź też uważają je za diabelską pokusę i grzech! Nic nie mam przeciwko temu, aby cześć oddawano temu Bogu Jehowie, bynajmniej. Lecz sądzę, że powinniśmy czcić i za święte uważać wszystko, cały świat, a nie tylko tę sztucznie oddzieloną, oficjalną połowę!

żywo porusza i tak już przejętego Sinclaira. Uświadamia on sobie, jak wszystko, co mówi Demian, zgadza się z jego przekonaniami, co więcej, są to dokładnie jego własne myśli, których dotąd nie potrafił sformułować lub nie był na to gotowy.


Przełomowymi słowami Maksa okazuje się odpowiedź na pytanie Emila “Czy w takim razie i mnie wolno zabijać?”.

[...] każdy z nas musi sam dla siebie dochodzić, co dozwolone, a co zabronione — dla niego zabronione. Można nigdy nie uczynić nic zabronionego i być przy tym arcyłotrem. I odwrotnie także. Właściwie to tylko kwestia wygody! Kto za wygodny, żeby sam myśleć i sam sobie być sędzią, poddaje się po prostu zakazom takim, jakie istnieją, i łatwo mu żyć. Lecz inni sami czują w sobie przykazania i dla nich zabronione są rzeczy, które każdy człowiek honoru czyni codziennie, natomiast dozwolone są dla nich rzeczy na ogół potępiane. Każdy musi odpowiadać za siebie.

Nastolatek odkrywa wtedy, jak bardzo zbliżone są jego własne przemyślenia do tych, o których słucha od przyjaciela, i po raz pierwszy zdradza komuś swoją ideę podziału świata na jasny i ciemny. Demian rozumie doskonale.


Emil Sinclair w tym właśnie momencie uświadamia sobie, że jego problem jest w istocie problemem ludzkości. Jego idea nie należy tylko do niego, ale dotyka wszystkich i wszystkiego, co istnieje. Zmienia się jego perspektywa wreszcie całkowicie, nie boi się już wejścia w ciemny świat ani opuszczenia jasnego. Jeden i drugi istnieje, więc nie można się tego wypierać - co więcej, istnieje również w nim samym. Odkrycie zależności od siebie dobra i zła, potrzeby balansowania na ich granicy i lawirowania pomiędzy nimi, by utrzymać równowagę oraz zaakceptowanie siebie, jako człowieka na styku dwóch przeciwnych światów, to dla głównego bohatera punkt kulminacyjny w jego wczesnej młodości. Nie można do końca stwierdzić, czy godzi się ze swoją częściową przynależnością do “ciemnego świata”, ponieważ akceptuje siebie jako osobę związaną ze złem, czy ponieważ uświadamia sobie, że ta przynależność wcale nie czyni go złym - wiadomo jednak, że pierwszą część książki, która traktuje o poznaniu dobra i zła, zamyka Sinclair jako człowiek pogodzony (chwilowo) ze samym sobą, niezależnie od tego, jakim bywał w przeszłości.


옏wabnik

Comments


© 2023 by The Artifact. Proudly created with Wix.com

bottom of page