To skomplikowane, czyli „Jak przestałem kochać design” Marcina Wichy
- Nieogar I Inni
- 7 paź 2019
- 2 minut(y) czytania
Czarne, zgrzytające ostrzami szeryfów kapitaliki na białym tle. Manifest, nie ma co. Ktoś tu będzie podnosił głos! Albo chociaż sprezentuje nam melodramatyczną opowieść o nieszczęśliwej miłości. Ta okładka – rozmach sprytnie ukryty pod zbyt krótkim płaszczykiem minimalizmu.

Rozpasanie widać w ekscentrycznym stosunku wielkości; autor–tytuł–wydawnictwo to niepokojące 1:1:1. Na szczęście po zdjęciu obwoluty jest już trochę łagodniej.
Obwoluta jest niebezpieczna z jeszcze jednego względu, mianowicie nosi na sobie opis. Opis, który niesamowicie spłyca książkę – proszę się nie sugerować. Choć przecież wcale nie jest zły, po prostu wszystkie te wymienione na jednym oddechu słowa-wytrychy nabierają ciężaru dopiero po lekturze całości. Są jak zaklęcia zawierające w sobie miniaturowe historie, wielkie dramaty, cierpki humor i intymny fragment z życiorysu Marcina Wichy.
Żeby było miło pierwszy tekst jest o śmierci. Narracja wręcz spowiednicza, oszczędna a jednocześnie wyjątkowo osobista wydaje się trochę nie na miejscu. Ale śmierć ojca u Wichy nie kończy się stworzeniem namaszczonej figury mędrca designu, którą autor będzie wspominał co jakiś czas zamiast wprost napisać „kiedyś to było”. Bynajmniej. Ten słodko-gorzki początek pokazuje jasno jak bliski i czuły związek łączył Wichę z designem, jak wszechobecne i imperatywne może być poczucie estetyki. Przekonał się o tym zarówno mały Marcin, jego torturowani nieustannym stukotem chodaków sąsiedzi, jak i mieszkańcy powojennej Ameryki.

Książka przypomina nie tyle kalejdoskop, (bo nie ma tu przypadkowości) jak zapowiada opis, co skomplikowaną mozaikę. To historia postrzegana przez pryzmat designu. Na bohaterów wyrastają tu nie politycy, ale plakaciści (i plakaciarze), nie zdarzenia a przedmioty. Ludzie to tylko niewyraźnie zarysowana na planach architektonicznych konieczność. Są tu dla skali. Zaludniają wiecznie zielone wizualizacje, ale nigdy nie są w centrum uwagi, a w dodatku – gdy juz słowo stanie się ciałem i projekty, po milionie zmian nigdy przez twórcę nieprzewidzianych, wejdą w życie – nigdy nie zachowują się zgodnie z zamysłem kreatora.
Z Jak przestałem kochać design wyłania się stopniowo zarys tego czym design jest w istocie, nie zaś tylko w słowniku (choć to równie interesujące). Jest to też obraz trudnej i wielopłaszczyznowej relacji z designem, wszystko zaś spisane w garści drobnych, podszytych trochę melancholią, częściej ironią i zwieńczonych celną pointą tekstów. Prostota, momentami sprawozdawczość mieszają się z subtelnym humorem i nie nachalnym przytykiem.
Podziw dla wszechwładzy designu – z obawą wobec jego podstępnej, niedostrzeganej siły. Formularz PIT, ikoniczna wyciskarka do soku, szafy chroniące przed wojenną zawieruchą, falliczny flakon Babuni i urna – to wszystko nie bierze się znikąd. Choć u nas w kraju wciąż wolimy uważać, że krzesła powstają same z siebie. Dopiero horrendalnie drogie logo („Pan mi zrobi większe i na środek”) jest godne słowa design.
Czytajcie w tramwaju, choćby wasze uśmiechy miały budzić niepokój w podróżnych. Nigdy już nie spojrzycie na świat w ten sam sposób co przed lekturą.
Kukurydzki:
Kompozycja 🌽🌽🌽🌽🌽🌽 /7
Treść 🌽🌽🌽🌽🌽🌽🌽/7
Redakcja 🌽🌽🌽🌽🌽🌽/7
Język 🌽🌽🌽🌽🌽🌽🌽/7
Własne odczucia 🌽🌽🌽🌽🌽🌽🌽/7
RAZEM 6,5/7
Comentários