top of page

Miłość w metalowym pudełku, czyli recenzja dramy „Absolute Boyfriend”

  • Zdjęcie autora: Nieogar I Inni
    Nieogar I Inni
  • 23 wrz 2019
  • 4 minut(y) czytania

Drama Absolute Boyfriend (reż. Jung Jung Hwa) powstała w Korei w 2019 roku. Okres emisji trwał od 15 maja do 11 lipca. Głównym powodem sięgnięcia po tę dramę był w moim przypadku Yeo Jin Goo, wcielający się w tytułowego bohatera, a zarazem mój ulubiony aktor – na produkcje z jego udziałem poluję szczególnie. Zachęcił mnie również krótki trailer, w którym pokazane zostały najlepsze i najbardziej chwytliwe momenty. Gdyby nie te dwa czynniki, nie wiem, czy zdecydowałabym się ją oglądać, ponieważ sam zamysł nie jest porywający. Chłopak-robot, który został stworzony, by dawać miłość właścicielowi, trafia w niewłaściwe ręce. Może być fajnie, ale raczej bez fajerwerków.



I tak właśnie było. Co więcej – początek momentami bardzo nużący. Nie dość, że główna aktorka irytuje (jak w sumie większość żeńskich bohaterek w dramach, niestety), to akcja okropnie rozwleczona, co wynika z liczby odcinków. A jest ich aż 40! Czymś trzeba zapełnić czas antenowy, więc nic niewnoszących, dłużących się scen jest mnóstwo. Polecam przewijanie – osobiście żałuję, że zdecydowałam się na to dopiero pod koniec.

Drama nie jest wielowątkowa. Oczywiście, gdyby nie było żadnych innych spraw i bohaterów, niż ci główni, byłoby nudno, jednak i tak wszystkie wątki poboczne są ściśle związane z tym pierwszoplanowym. A wygląda on w ten sposób: Zero Nine, robot stworzony przez firmę Kronos Heaven jako sztuczny, aczkolwiek idealny chłopak, okazuje się być zamówiony przez Dianę – bardzo bogatą dziewczynę z upodobaniem do niszczenia zabawek (w tym poprzednich produktów od Kronos). Twórca Zero Nine, by nie dopuścić do dostarczenia go do Diany, porywa go z firmy. Robot zrządzeniem losu trafia do Eom Da Dy (Minah), charakteryzatorki filmowej, która niechcący go uruchamia. Potem przez wiele długich odcinków go nie chce, a on za nią biega. Kiedy jednak w końcu zaczyna go akceptować, pojawia się Diana (i dzięki Bogu, bo jedyna wprowadza trochę akcji), żeby odebrać swoją własność. Eom Dada nagle przestaje być zirytowana obecnością Yeong Goo (bo tak w międzyczasie dała mu na imię) w swoim domu i nagle chce go przy sobie zatrzymać. Ważną postacią w całym tym zamieszaniu jest były chłopak głównej bohaterki – Ma Wang Joon (Hong Jong Hyun), najpopularniejszy aktor w Korei, który najpierw chce ją odzyskać, potem jest zazdrosny i chce ją odzyskać, a na koniec jest tylko zazdrosny.


Nie wiem czy to było przez twórców przemyślane i zaplanowane, czy nie chcieli tego, ale nie mogłam przestać shipować z Eom Da Dą właśnie jego. Yeo Jin Goo to mój ulubiony aktor, w dodatku jego postać tutaj, to ideał, a mimo wszystko prosiłam w myślach, żeby to nie z nim w związku skończyła DaDa. Ma Wang Joon po prostu coś w sobie ma. I jest człowiekiem. Nadzieje o ich wróceniu do siebie porzuciłam dopiero, kiedy okazało się, że Yeong Goo wykształcił w sobie emocje – stał się sztuczną inteligencją, zdolną do rozwoju i nauki. Nie jest to jednak koniec, a początek końca – system Zero Nine nigdy nie był przygotowany na taką okoliczność, więc chłopak w środku zaczyna się po prostu… topić. Jedyne wyjście to reset, który jednak oznacza nieodwracalne usunięcie wszystkich wspomnień, ale także rozwiniętych emocji. Czy Yeong Goo się na to zdecyduje?

Nie powiem, po jakimś czasie fabuła wciąga i ogląda się z niecierpliwością, wyczekując kolejnych wydarzeń, jednak interesujące momenty, posuwające akcję do przodu, pojawiają się tylko co jakiś czas. Jednak świetnymi przerywnikami między nimi są sceny z drugoplanowymi bohaterami: patrzenie na Gyoo Ri (Cha Jung Won) i Yoo Jina (Kim Do Hoon), współpracowników Da Dy, ani przez sekundę mnie nie nudziło. Właściwie często pomijałam romantyczne i urocze chwile głównych bohaterów, żeby tylko posłuchać kłótni tych dwojga. Zdecydowanie jednak byli ciekawsi, kiedy nie było z nimi irytującej i mdłej Eom Da Dy.

Kolejną ciekawą postacią, powstrzymującą widza przed zaśnięciem, jest Yeo Woong (Ha Jae Suk), menadżerka aktora Ma Wang Joona. Kobieta do rzeczy. Widząc ją już w którejś scenie z kolei, pomyślałam, że w końcu w tej dramie pojawił się ktoś normalny. Wprowadza świeżość i zdrowy rozsądek. I przyziemność, często tak bardzo w dramach potrzebną.


Co muszę tej produkcji przyznać, to to, że mimo tak dużej liczby odcinków (która z pewnością odstrasza), tych kilka ostatnich ogląda się z zapartym tchem. Wszystkie emocje, których wcześniej mogło nam brakować, kumulują się na końcu. Smutek, płacz, złość i wszystko naraz. Zakończenie trudno mi skomentować, ponieważ sama nie wiem, jakie chciałabym żeby było. Może trochę inne, może zupełnie inne, a może właśnie takie.

W każdym razie drama na jakieś uznanie zasługuje: gra aktorska bardzo dobra (z wyjątkiem głównej bohaterki – ta jest po prostu wystarczająca), Yeo Jin Goo i Hong Jong Hyun jak zwykle znakomici, wprowadzający humor i faktyczną rozrywkę bohaterowie poboczni, od których trudno oderwać wzrok oraz wcale nie takie najgorsze rozłożenie akcji w 40 odcinkach. Jest wiele rzeczy, które można by poprawić, żeby zrobiło się o wiele ciekawiej, ale mamy to, co mamy. Ostatecznie dramę polecam, choćby wyłącznie dla Yeo Jin Goo, Ha Jae Suk, Cha Jung Won i Kim Do Hoona, jeśli to jednak niewystarczające, a drama po prostu was uśpi, wcale nie będę zaskoczona. Wtedy albo ją porzućcie, albo przeskoczcie od razu do 19 odcinka – wtedy jest szansa, że z dramą zostaniecie do końca.


Kukurydzki:

Fabuła: 🌽🌽🌽 /7

Projekt postaci: 🌽🌽🌽🌽/7

Muzyka: 🌽🌽🌽/7

Zdjęcia: 🌽🌽🌽🌽/7

Własne odczucia: 🌽🌽🌽/7

RAZEM: 3,4/7


옏wabnik

Comentários


© 2023 by The Artifact. Proudly created with Wix.com

bottom of page