"Gnój" – przesadza autor czy przeciwnicy?
- Nieogar I Inni
- 8 lip 2019
- 3 minut(y) czytania

Książkę Wojciecha Kuczoka pt. Gnój, budzącą wiele kontrowersji oraz skrajnie różnych opinii, będzie prawdopodobnie trudno jednoznacznie ocenić. Porusza ona trudny temat, który zdecydowanie potrzebuje tego, by go poruszać – o przemocy domowej i toksycznym rodzicielstwie trzeba mówić głośno – to nie jest kwestią sporną. Wątpliwości budzi sposób Kuczoka na ukazanie tych rzeczy. Spotkać można się z opinią, że książka jest “przegadana”. Myślę jednak, że choć powiedzieć tak może wprawny czytelnik, z pewnością nie zgodzi się z tym osoba, która “wprawnie odczuwa”, a sądzę, że do takich właśnie skierowany jest utwór.
Dzieli się on na trzy części: Przedtem, Wtedy i Potem. Ta pierwsza, uważana często za nieistotną, ukazuje dzieciństwo Starego K. (ojca głównego bohatera). Nie ma w nim szczypty przemocy ani jakichkolwiek przejawów okrucieństwa z czyjejkolwiek strony. Powierzchownie patrzące oko uznać może to za absolutnie niepotrzebne – przecież można o tym poinformować w jednym zdaniu. Przy odrobinie chęci do odrzucenia pierwotnej ignorancji trudno jednak nie dostrzec celowości tego zabiegu – autor nie chce, żebyśmy wierzyli mu na słowo, chce nam to pokazać – udowodnić, że powodu agresji u dorosłego człowieka nie należy zawsze szukać w jego przeszłości.

Część druga, Wtedy, przenosi nas do dzieciństwa Małego K., syna Starego K. Styl Kuczoka może się podobać lub nie, nie można mu jednak odmówić tego, co za jego pomocą osiąga – znakomitej sprawności w ukazywaniu i wywoływaniu emocji. Opis koszmaru, jaki przechodzi główny bohater, niepozbawiony jest szczegółów ani surowego naturalizmu, nie brak biologii i fizjologii – czytelnikowi na wstępie objaśniane jest na przykład, jak po ciele rozchodzi się ból. Wszystko ukazane jest w taki sposób, w jaki widzi i postrzega rzeczywistość umysł dziecięcy. Pyta “Dlaczego?”, ale nie doszukuje się przyczyn w otoczeniu. Autor sam podkreśla, że jest to “opowieść dziecka, które z jakiegoś powodu dzieckiem być nie przestało”. Być może, by dobrze tę książkę poczuć, ten pierwiastek dziecięcy jest u czytelnika niezbędny, niepełne zrozumienie natomiast wynika z jego braku.

Spotkałam się z opiniami, że ukazywane wydarzenia są przesadzone, wyolbrzymione, pełne użalania się nad sobą, „nie musiał aż tak dramatycznie tego opisywać”. Ale może chciał? Nie potrafię stłumić w sobie frustracji osobami prezentującymi w ten sposób swoją ignorancję i brak wrażliwości na cudzą krzywdę oraz całkowite niezrozumienie różnorodności wśród ludzi, która to różnorodność skutkuje oczywiście różnym odczuwaniem i odbieraniem rzeczywistości. Jeśli ktoś nam mówi, że coś go bardzo boli, nie możemy stwierdzić, że przesadza, bo nas bolałoby mniej. A tak właśnie, choć często nawet nieświadomie (co jeszcze bardziej frustrujące), podchodzą do świata osoby nazywające opisy zdarzeń w książce „przesadzonymi”.
Trzecia część, Potem, jest najbardziej symboliczna. Czytamy w niej o starości i braku pomysłu na nią. Rodzina K. starzeje się brzydko, bez polotu – czyli tak, jak żyli do tej pory. Matka ogląda telenowele, brat pije więcej i więcej, siostra tylko się modli, a ojciec odnosi kolejne niepowodzenia w życiu, obwiniając za nie oczywiście wszystko, ale nie siebie. Mały K. już nie może być przez niego tak kontrolowany, jak kiedyś, co również mu się nie podoba. W pewnym momencie nad domem rodziny pojawiają się czarne chmury – naprawdę – i spada na nich ogromna ulewa. W jej wyniku rury nie wytrzymują i budynek zalewa szambo. Następnie zawala się konstrukcja i po domu państwa K. pozostają jedynie gruzy pomieszane z bagnem; a pod nimi Stary K. Z katastrofy wyjść cało udaje się jedynie matce i psu. Poznać daje się tu wieloznaczeniowość tytułu. Gnój jako główny bohater (tak m. in. jest nazywany przez ojca), gnój dosłownie – wypełniający pomieszczenia oraz gnój jako cała sytuacja rodzinna państwa K., dzieciństwo Małego K., atmosfera, otoczenie, warunki dorastania, ich przekonania, działania, światopogląd i sposób życia. Koniec, jaki spotkał ten dom, to metafora tego, jak kończą rodziny patologiczne, ale również pozornie niepatologiczne.
Jest to pozycja, która przypaść do gustu może osobom potrafiącym wychwycić emocje i szukającym ich w sztuce, umiejącym dostrzec wartość impresji i przedkładającym ją nad bezwzględną poprawność i monotonność składniową. Mocno wykształcona empatia oraz otwarty umysł będą w tym wypadku niezbędne, by docenić wyjątkowość powieści. Autor daje możliwość silnego, niemal pierwszoosobowego odczucia tego, co przeżywa główny bohater, i od czytelnika tylko zależy, czy zechce – i będzie w stanie – z niej skorzystać.
Comments