top of page

Fikowe cytaty na początek września

  • Zdjęcie autora: Nieogar I Inni
    Nieogar I Inni
  • 5 wrz 2019
  • 5 minut(y) czytania

Dzisiaj coś trochę innego. Początek września to czas, kiedy poziom dobrego humoru drastycznie spada (tak, nawet studentów to dopada), jak również poziom chęci do życia i jakiejkolwiek produktywności, więc najlepszym pomysłem jest skumulowanie drobiazgów najlepiej poprawiających humor. Innymi słowy zestawienie piętnastu humorystycznych cytatów z fanfików. Można zażywać bez recepty i w dowolnych ilościach. Jedno zastrzeżenie, poniższe teksty są tylko z potterowego fandomu, bo jest chyba najbardziej uniwersalny. Enjoy.


 


Nie jestem totalną ofiarą losu, gdy przychodzi do podrywania, serio. Mama dała mi książkę „Sto sposobów, by usidlić czarodzieja twoich marzeń". Wyrzuciłam czterdzieści sposobów z użyciem podejrzanych eliksirów i jeszcze bardziej podejrzanych zaklęć i przeszłam do porady numer 87, czyli: „Delikatnym ruchem stopy, niby to przypadkowo, dotknij go w łydkę. Następnie przeproś, zarumień się i spytaj, czy to mu przeszkadzało. Jeśli powie, że nie – zrób to jeszcze raz, tym razem patrząc mu w oczy". Wyciągnęłam więc moją stopę o numerze 40 i delikatnie pomiziałam go po łydce.

Wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że zapomniałam o tym, że mam szpilki i raczej nie powinnam robić tego z siłą konia. W efekcie wbiłam obcas prosto w jego piszczel i doszłam do wniosku, że Węża Morda był głupi – po co mu Śmierciożercy, skoro mógł mieć mnie? Zrobiłam to, czego jemu się nie udało – doprowadziłam Harry'ego Pottera do łez z bólu.

- Przepraszam, Harry! Nie chciałam! Czy… czy to ci przeszkadzało?



 

- Te maleńkie istoty – zaczął Hagrid głośno, trzymając w górze kłębek czarnego futerka – są krótkowieczne, wychodzą ze swych nor tylko coś zjeść i porozumiewają się za pomocą pisków i kwików. Kto wie jak się nazywają? - Pierwszoroczni Puchoni – odpowiedział Draco.



 







- Skoro widzę, że nie masz krwi na swojej szacie, domyślam się, że Parkinson jeszcze oddycha – zakpił Wolfram. – Za kogo ty mnie masz, co? – Blondyn zdawał się odzyskiwać dobry humor, przyglądając się spokojnemu Potterowi – Gdybym posunął się do morderstwa, od razu usunąłbym wszystkie dowody swojej zbrodni. Na Merlina, jestem czarodziejem, a nie jakimś bezmyślnym mugolem! – Szatyn roześmiał się.






 

- Och, ludzkości! - zawołał Toster. - DLACZEGO? Dlaczego jesteś taki OKRUTNY? Dlaczego prosisz mnie, abym DRĘCZYŁ ten niewinny CHLEB?



 

Hermiona wlepiała oczy w znajdującą się za oknem twarz Draco. - Co ty wyprawiasz? - Och – Draco uśmiechnął się ujmująco. – Wspiąłem się do twojego okna po bluszczu. To bardzo romantyczny i niezwykły wyczyn, tak myślę. Poprosiłbym cię, o możliwość wspięcia się tu po twoich włosach, ale cóż, są nieco zbyt puszyste i na pewno się elektryzują... - Draco. Tam nie ma żadnej rośliny. Draco wzmocnił swój uśmiech o kilka stopni, z Ujmującego do Przemożnie Czarującego. - Teraz już jest. Hermiona podbiegła do okna. - Wyhodowałeś bluszcz? Ponad jej głową Harry i Ginny pokazywali Draco ręce z kciukami uniesionymi do góry. - Ależ to musiało ci zająć kilka godzin... pewnie opuściłeś zajęcia... - Och, nie – uspokoił ją Draco. – Zmusiłem Longbottoma, żeby to zrobił. Kiedy okno zamknęło się z hukiem, przytrzaskując mu palce, Draco odniósł dziwne wrażenie, że nadal robi coś źle.


 



- Oj, Remi, nie bądź taki… Wszyscy za wszystkich i jeden za jednego, nie? - Chyba inaczej to szło… - Szczegóły, szczegóły! Liczy się przesłanie. - Którym było…? - Że Huncwoci trzymają się razem na wieki wieków! W zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i nieszczęściu… - To brzmi raczej jak przysięga małżeńska niż Kodeks Huncwota. - …nie ważne, ważne, że zasadą numer jeden jest „psoty nie w głowie, jeśli jeden się złamie". - Dobra, zacznijmy od tego, że nie mamy spisanych żadnych zasad i za każdym razem twoja zasada numer jeden brzmi inaczej.


 


― Miau. ― To nie była prośba. To był rozkaz. Severus odwrócił głowę i spojrzał gniewnie na kulkę szaroburej sierści siedzącą na kafelkach i patrzącą na niego z niczym niezmąconym spokojem. ― Pamiętasz, że nie lubisz wody? Ja pamiętam. ― W łagodnym tonie czaiła się groźba. Kot podszedł do niego i otarł się o łydki, najwyraźniej nie rozumiejąc, co się do niego mówi. Usiadł jeszcze raz, tym razem bliżej, po czym miauknął ponownie. Severus umiejętnie chwycił go za skórę na karku i podniósł na wysokość swoich oczu. Kot patrzył na niego bez śladu niepokoju na pysku, wydawał się raczej znudzony.

― Czego ty ode mnie chcesz? ― Pytanie należało raczej do retorycznych, bo nie doczekał się odpowiedzi. ― Nic dla ciebie nie mam ― kontynuował, przytrzymując dłonią zwierzę na piersi. ― Żebyś chociaż był czarny ― narzekał. ― Nie chciałbyś wiedzieć, jakiego określenia użyłbym, gdybym miał komuś opisać twoje umaszczenie. ― Kot nie patrzył na niego, ale zaczął cicho pomrukiwać. ― I masz poszarpane uszy. I śmierdzisz ― dodał, przystawiając nos do łba.


 







– Harry – na twarzy Rona pojawił się pijacki uśmiech – kumplu! Napij się ze mną! – Próbował wcisnąć do jego ręki napełnioną szklankę. – Jak dużo wypiłeś tego ponczu z rumem? – zapytał podejrzliwie. – To w tym rumie był poncz? E, nieważne – machnął ręką. - Czuję się znakomicie. Napij się ze mną, to też się tak poczujesz.



 


– A właśnie, gdzie jest Luna? – Ojciec porwał ją na dwa tygodnie. Wraca w tą środę. Polują na warczaki skrzydlate, wiesz.

Hermiona uśmiechnęła się do siebie. No tak, Luna.



 


- Potterowie będą mieli dziecko – oznajmił nagle Black, przez co Lupin zakrztusił się swoim napojem. - Co? – zapytał, próbując pozbyć się wody z płuc. – To wspaniała wiadomość. - Wcale, że nie! To straszne! I nawet nie spytali mnie o zdanie. A może ja wcale nie chcę dziecka? – Najwyraźniej bardzo poruszony, wręcz dotknięty do żywego, gestykulował gwałtownie.



 






- Parvati! - zawołał, a zaskoczona dziewczyna obejrzała się przez ramię. Ron podszedł do niej i, blady z przejęcia, wreszcie zaproponował: - Może zechciałabyś przebłoniować się ze mną po spacerach? - Proszę? - To znaczy... chciałbym wiedzieć, czy zechciałabyś się ze mną przespacerować po błoniach. - Gdy zdał sobie sprawę, co powiedział wcześniej, omal nie spłonął ze wstydu.


 


Hermiona przewróciła oczami. — Zabini. Przestań podrywać Harry’ego i skup się. Harry spojrzał na chłopaka szeroko otwartymi oczami. — Podrywasz mnie? — Co? Ja? No proszę cię. — Blaise roześmiał się, ale zamilkł po chwili. — A co, to działa? — Cóż, w pewnym sensie —przyznał Harry, sam zaskoczony swoją reakcją, oceniając spojrzeniem wygląd Blaise’a. — HARRY! — upomnieli go równocześnie Ron i Hermiona. — No co?— Harry próbował się bronić. — To przystojniaczek!"


 


- Mam pomysł! – krzyknął nagle Syriusz, wstając z krzesła tak gwałtownie, że się przewróciło. – Ja będę pokusą, a James twoim sumieniem – nie czekając na odpowiedź, przybrał grobowy wyraz twarzy. – Remusie Johnie Lupinie, powinieneś się zgodzić. Remus otworzył usta, ale Potter szybko podjął grę i kładąc rękę na ramieniu chłopaka, powiedział równie poważnie: - Remusie Johnie Lupinie, zgadzam się z pokusą. I tak trafisz do piekła. Blondyn strząsnął zirytowany dłoń, burcząc coś niewyraźnie pod nosem.



 






– Pansy, wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką – zaczął Draco, obracając w dłoniach filiżankę z kawą. – Jedyną przyjaciółką – uściśliła Pansy, uśmiechając się odrobinę złośliwie. – No wiesz! – obruszył się. – Jest jeszcze Blaise i... – Och, nie wiedziałam, że zaliczasz go do swoich przyjaciółek – przerwała mu, unosząc brwi w udawanym zdziwieniu. – Mówiłeś mu kiedyś o tym? – Pff... Nie rozmawiam z tobą. Ja tutaj o poważnych sprawach, a ty... – Nadąsał się.


 


– Proszek natychmiastowej ciemności? – Jest. – Piętnaście zestawów Niegasnącego podpalacza? – Są. – Rakiety samowybuchowe? – Są. – Krzywołap? – Je… Co? Nienajgorszy pomysł by jego również posłać w niebo. Fred jedynie uśmiechnął się do brata.


 

Nonsens

תגובות


© 2023 by The Artifact. Proudly created with Wix.com

bottom of page