top of page

Cytaty z fanfików 2.0

  • Zdjęcie autora: Nieogar I Inni
    Nieogar I Inni
  • 12 wrz 2019
  • 9 minut(y) czytania

Cytatów ciąg dalszy, tym razem zostajemy w fandomie Harry’ego Pottera, ale skupiam się na samych drarry.

 


- Eeee... – powiedział. – Jestem... eee... Harry Potter. I nie rozwijam się intelektualnie od dwunastego roku życia. Bardzo lubię... yyy... quidditcha, a tak w ogóle to zło jest złe. A Hermiona jest lepsza w tych wszystkich mózgowych sprawach. Dziękuję za uwagę. - Tak? Dobrze – prychnął Harry i zaczął cedzić słowa w sposób charakterystyczny dla Ślizgona. – Jestem Draco Malfoy. Jestem wyluzowany, ale koloruję i segreguję alfabetycznie swoje notatki. Jestem też niewiarygodnie wprost opanowany, ale codziennie mam napady złości. Poza tym jestem adonisem, darem zesłanym kobietom przez bogów, ale kelnerka wyraźnie zerka na mojego pięknie opalonego i umięśnionego kolegę. Chyba powinienem darzyć quidditcha większym zainteresowaniem, ale aktualnie popisuję się i udaję, że wcale mi na tym nie zależy, bo jestem także wielkim, okropnym snobem.

 

Głupi, beznadziejny Gryfon! Jak on śmie sprawiać, że nie potrafię zasnąć. Jeśli będę miał przez niego jutro wory pod oczami, to naślę na niego mojego prawnika!



 

— Harry, dlaczego to działa? — Pomijając fakt, że gdy się dotykamy, przypomina to wybuch bomby atomowej? Ty głuptasie. Potrzebujesz mnie, a ja potrzebuję, żebyś mnie potrzebował. To bardzo proste. — Od kiedy to ty jesteś taki mądry? — Nie jestem. Zapytałem Hermiony.



 

- Weźmy ślub. - …Hę? - Ślub. Przysięga łącząca na wieki dwie błądzące dusze. - Faceci nie mogą. - No i właśnie dlatego zawsze powtarzam, że szla… - Malfoy! - …że szlacheckie zwyczaje jednak pozostają dla wielu tajemnicą. - To czarodzieje mogą? - Nie, Potter, przyśniło mi się. - Aha. - Sarkazm to był, ty tępy kołku! - Jakoś ciężko wyczuć w twoim wykonaniu. - Głupi jesteś. Dureń jesteś. Właściwie jestem pewien, że w encyklopedii pod hasłem „dureń” jest twoje zdjęcie. Pokażę ci. O. B, C, D… Dureń. I proszę. - Zgoda. - Rozpoznajesz się? - Zgoda, weźmy ślub. - …A. Dobrze. Świetnie! - A Fred się ucieszy, że spodobała ci się ich nowa książka. - Ani mi się waż! Harry? Potter, wracaj!

 


Harry Potter siedział przy biurku i pisał sprawozdanie dla Ministra Magii, gdy nagle pojawił się przed nim srebrny lis. - Masz okropne włosy - powiedział i rozpłynął się w powietrzu. Harry zacisnął zęby i postanowił, że to zignoruje. Kontynuował więc pracę, starając się nie patrzeć przed siebie. Po chwili lis przybył ponownie. - A twoje okulary są absurdalne - poinformował Harry'ego. Ten całą siłą woli zmusił się do dalszego pisania, choć zdążył już zapomnieć o czym właściwie pisał. Właściciel Patronusa jednak się nie poddawał. - Umówisz się ze mną? - spytał lis. - NIE! - wrzasnął Harry i spojrzał na czarodzieja siedzącego za biurkiem naprzeciwko niego. - Rozumiem, że dopiero teraz nauczyłeś się poprawnie wyczarowywać Patronusa i jesteś z tego powodu bardzo podekscytowany. Ale wiesz, że siedzimy w tym samym biurze, Draco?!

 

Na pierwszym roku w Hogwarcie Harry zrozumiał, czym są miłość i przyjaźń, jak niewiele brakowało, by Voldemort go wtedy zabił i jakie jest jego największe pragnienie. No i rzecz jasna nienawidził Malfoya.

Na drugim roku Harry poznał smak odrzucenia i to, jak miło jest mieć kogoś przy sobie, gdy wszyscy się od nas odwracają. Rzecz jasna wciąż nienawidził Malfoya.

Na trzecim roku zorientował się, że prawda nie zawsze jest taka, jaką chcielibyśmy, by była, i że w każdym z nas jest tyle samo zła, jak i dobra. No i zgodnie z tradycją nienawidził Malfoya.

Na czwartym roku Harry dał sobie spokój. I nauczył się kochać Malfoya.



 


– A Ty ile dziewczyn zaliczyłeś, co? A może jeszcze powiesz, że jesteś gejem? Uśmiech na twarzy Malfoy'a skutecznie wytrącił Pottera z równowagi.

- Powiedz mi, drogi Chłopcze-Który-Przeżył-By-Wkurzać-Innych co robiłeś przez ostatnie kilka lat? Których symptomów u mnie nie zauważyłeś?

Głosu, ruchów, obcisłych ubrań, zachowania czy może tego, że chodziłem z Finniganem? Potter! Wszyscy wiedzą, że jestem gejem!





 

— Harry — odezwał się cicho blondyn. — O kim myślisz? — O tobie — odparł Gryfon bez zastanowienia. — Więc? Czy to znaczy, że jesteś mną zainteresowany? — ciągnął Draco. Harry nagle otworzył oczy i odwrócił głowę w jego stronę. — Nie — zaprzeczył. Draco odłożył węże na bok i przysiadł się bliżej. — Sądzę, że jesteś — stwierdził. Harry spojrzał na niego spanikowany. — Nie — zaprotestował. — Po prostu myślałem o tym, jak nieudaną stanowilibyśmy parę. — Ale myślałeś o nas razem — zauważył Draco. — Och, cóż... — Zamilkł, próbując się skupić, lecz nie bardzo mu się to udało. Draco był o wiele za blisko, przez co Harry nie potrafił w ogóle myśleć. Przygryzł wargę i otworzył szeroko oczy, kiedy Draco przelotnie zerknął na jego usta. — Lubię cię — oświadczył blondyn. Oczy Harry’ego zrobiły się jeszcze większe. — To niemożliwe — zaoponował i mówiąc to, równocześnie zdał sobie sprawę, że mógł nie rozpoznać paru sygnałów, które Ślizgon mu wcześniej wysyłał. — Dlaczego? — Bo… Bo mnie nienawidzisz — stwierdził Harry, próbując uczepić się tej myśli. — To prawo natury. Malfoyowie nienawidzą Harry’ego Pottera. Draco prychnął rozbawiony. — A Harry Potter nienawidzi Malfoyów? — spytał. — To też zasada? — Z całą pewnością — potwierdził Harry, na co Draco nagle uśmiechnął się bardzo zadowolony z siebie. — Harry Potter żyje po to, by łamać zasady — oznajmił.

 

– Stworzyłam potwora – skomentowała kpiąco. – Nie, to mój potwór – zaprotestował wyniośle Draco, a Harry wziął głęboki oddech aby znów się uspokoić. – Pochlebia mi, że o mnie walczycie – powiedział. – Jednak myślę, że warto podkreślić, że jestem całkowicie własnym potworem. – Och, ależ to właśnie piękno ślizgońskiego życia – drażnił się z nim Draco. – Sprawiamy, abyś robił co chcemy, cały czas pozwalając ci wierzyć, że to był całkowicie twój pomysł! – A wiesz jaki jest gryfoński styl życia, Draco? – zapytał z groźbą w głosie Harry. – Jeżeli czujemy, że ktoś coś kręci, po prostu idziemy mu nakopać. Draco spojrzał z niedowierzaniem na Hermionę, a ona wzruszyła ramionami. – Zawsze działało. Nawet z Voldemortem – skomentowała spokojnie. – No, zazwyczaj – przyznał Harry.



 

- Nie możesz zostać szamanem - powiedział Draco. - Zwariowałeś. Nie możesz zostać szamanem! - A to dlaczego niby? - zaperzył się Harry. Szukał ciekawej pracy od jakiegoś czasu i to ogłoszenie przyciągnęło jego uwagę. Nawet oferowano bezpłatny kurs w jednej z indiańskich wiosek na północy Stanów Zjednoczonych. - Odmawiam mieszkania w szałasie! - Co?! - Odmawiam mieszkania w szałasie! Tam są robale i brak podłóg. I moje szaty… - zaczął Draco. - Czekaj, czekaj, czekaj - wszedł mu w słowo pospiesznie Harry. - My nie jesteśmy razem… - Ale będziemy - poinformował go Draco z taką pewnością w głosie, że Harry bał się zwątpić. - I dlatego nie możesz zostać szamanem. Odmawiam mieszkania w szałasie. Nie będę mieszkał w szałasie. Wiesz, co to robiłoby z moimi włosami? - spytał retorycznie Draco. Harry zamrugał. - Co? - spytał kompletnie skołowany. Nie, żeby chciał się dowiedzieć. Draco miał bzika na punkcie swoich włosów. - Znaczy o czym ty mówisz? - poprawił się szybko. - Plan pięcioletni - oznajmił mu Draco. - Widujemy się na ministerialnych balach, gdy ty pracujesz tutaj jako… ktoś. Nie szaman. Na pewno nie szaman - powtórzył Malfoy szybko. - Widujemy się i rozmawiamy, i ty odkrywasz jak cudowną mam osobowość wyjaśnił. - Cudowną osobowość - powtórzył po nim tępo Harry. - Tak, cudowną osobowość - potwierdził Draco i posłał mu jedno ze swoich podejrzliwych spojrzeń, więc Harry nie zamierzał zaprzeczać. - Zapisz sobie - poradził mu Draco. - I widujemy się, ty odkrywasz, że jestem cudowny, a potem jesteśmy razem. Widzisz gdzieś tutaj miejsce dla twojego szamańskiego bezsensu? - spytał Draco i najwyraźniej oczekiwał odpowiedzi. - No nie - przyznał Harry. - Dokładnie - ucieszył się Draco, że nareszcie się w czymś zgadzają. - A obrączki mają być wykute przez elfy - dodał chłopak.

 

W każdym razie, rozważając wybór pomiędzy jedną parą czarnych spodni a inną parą czarnych spodni — tak, czarny może mieć różne odcienie, Potter, więc przestań przewracać oczami — muzyka w tle zmieniła się. Stałem jak sparaliżowany przez cały czas trwania piosenki. Kiedy się skończyła, dorwałem sprzedawcę, takiego niedostępnego, przez duże N i spytałem go, czy zna nazwę zespołu. Kpiącym głosem odparł, że to The Beatles i zapytał jeszcze, z jakiej planety pochodzę. Pogratuluj mi, Harry. Nie rzuciłem na jego kutasa zaklęcia, które zmniejszyłoby go do rozmiaru czarnej oliwki, choć miałem wielką ochotę. Jeden wers z piosenki nęka mnie od tamtej pory: „Na koniec miłość, jaką otrzymałeś, równa się tej, jaką ofiarowałeś." Czyż nie jest to doskonale uchwycony sens romantycznej relacji pomiędzy Gryfonem i Ślizgonem? Przestań marszczyć brwi, Harry. Jasność i mrok. Dawanie i branie. I znowu marszczysz brwi. Ale pomyśl o tym. Gryfon uczy Ślizgona miłości, Ślizgon uczy Gryfona pasji.

 

— Ciiicho — ktoś syknął, na co ktoś inny odpowiedział chichotem. — Sam bądź ciiicho — wybełkotał chichoczący. — Nikogo tu nie ma. No i... i jeszcze nie jest tak późno po ciszy nocnej. Ron uniósł gwałtownie brwi. Harry? — Dalej, Potter. Już jesteśmy-prawie jesteśmy — odparł Malfoy zasapanym, ogromnie rozbawionym i bardzo, bardzo pijanym głosem. — P-prawie... — A wiesz, gdzie to jesteśmy-prawie jest? — spytał Harry. — Pokój Przy... Pokój Ży-czeń. — W korytarzu rozległ się głuchy odgłos, dźwięk szamotania i stłumiony pijacki śmiech. — Boże, Potter, ależ ty masz słabą głowę — odezwał się Malfoy. — No już.


Zdawało się, jakby jeden z chłopców się potknął i Ron nagle uświadomił sobie, że wcale nie chce na nich teraz wpaść. Rozejrzał się wokół i schował za stojącą w pobliżu zbroją dokładnie w chwili, gdy Harry i Malfoy wynurzyli się zza rogu. — A ty nie masz? — zaśmiał się Harry. — Kto właśnie zwymiotował na schody? — Nie ja — odparł Malfoy z pijacką godnością. Ron wyjrzał zza zbroi i musiał zatkać sobie dłonią usta, aby głośno nie parsknąć. Harry i Malfoy próbowali nawigować wzdłuż całkowicie pustego i szerokiego korytarza. Niestety, ich starania zakończyły się tylko częściowym sukcesem. Harry trzymał rękę na ramionach Ślizgona, a ten obejmował Harry’ego w pasie, ale trudno było stwierdzić, kto podpierał kogo. Ron widział, jak zatoczyli się na ścianę, śmiejąc się do utraty tchu.

 

Gdy Ślizgon podszedł i usiadł, Harry powiedział tylko: — Malfoy. — Nie odrywając wzroku od tafli wody, próbował powstrzymać uśmiech, który bardzo chciał zagościć na jego twarzy. Nastąpiła długa chwila ciszy, po której Malfoy odpowiedział znudzonym głosem: — Potter. Kilka kolejnych sekund upłynęło w milczeniu i w końcu Harry nie był w stanie dłużej się powstrzymywać. — Mówiłem, że przyjdę — powiedział, lecz Malfoy nie spojrzał na niego. — Obietnice nic nie znaczą, Potter. — Są miarą zaufania. Malfoy parsknął śmiechem. — I niby kto komu powinien w tej sytuacji zaufać? Harry spojrzał na niego gniewnie. — To działa w obie strony, Malfoy. Ty mi ufasz, że jej dotrzymam, a ja tobie, że ją przyjmiesz. — Tak jak ufasz słońcu, że dzisiaj także wzejdzie? — Otóż to.

 

— Ty durniu! — Malfoy zeskoczył z biurka i stanął twarzą twarz z Harrym. Wyraz jego twarzy odzwierciedlał wściekłość Harry’ego. — Ty głupi, ślepy, idioto! Nie o to chodziło! Zrobiłem to, ponieważ chciałem, żebyś mnie zauważył! Harry przez moment milczał wstrząśnięty. — Zauważył cię? — powiedział po chwili. — Och, Malfoy, wierz mi, zauważam cię, naprawdę. Jak miałbym cię nie zauważać, skoro ty… — Nie w ten sposób! — syknął Malfoy. — Chciałem, żebyś spojrzał na mnie tak, jak Weasley patrzy na Granger. I jeśli nadal nie pojmujesz, Potter, lubię cię. Lubię cię od cholernie długiego czasu, ale nie ważne, co robię, nigdy nie wydajesz się mnie zauważać! Harry zamrugał. Czy… Malfoy właśnie powiedział, że go lubi? Jego? Harry’ego? Uszczypnął się. Bolało, zatem to nie był sen, a Malfoy, wciąż smakowicie nagi, stał tuż przed nim. Harry’emu zajęło chwilę, by otrząsnąć swój umysł (ponownie) z nagości Malfoya. — Co masz na myśli mówiąc „nie ważne, co robiłem”? — Harry powtórzył wolno. Przetrawienie faktu, że Malfoy go lubi, zajęło mu trochę czasu. — Co niby takiego zrobiłeś?

— Na przykład przysłałem ci kwiaty na uczcie powitalnej? — przypomniał mu Draco. — Eee — Harry starał sobie przypomnieć. Ach. To. — Jestem uczulony na tulipany, Malfoy. Myślałem, że to miał być głupi kawał. — A czekoladki na Balu Halloween? — Były od ciebie? Myślałem, że od Romildy Vane, lub coś w tym stylu… Hemiona kazała mi uważać na wszystko, co może być zatrute eliksirem miłosnym — wymamrotał Harry.

— List, który wysłałem ci w grudniu? — Głos Malfoya robił się niebezpiecznie niski. — Ten wyglądający na bardzo drogi? Hemiona przez przypadek wrzuciła go do kominka razem z pracą domową Lavender Brown. — W głosie Harry’ego zaczynało przebrzmiewać zakłopotanie. — A kiedy próbowałem zaprosić cię na randkę po transmutacji, a ty mnie uderzyłeś? — Znajdowałem się pod wpływem Czaru Ogłuszającego Rona. Byłem pół głuchy przez cały tydzień. Myślałem, że mówisz, że mnie nienawidzisz, czy coś w tym stylu… — Dokładnie o to mi chodzi, Potter! Musiałem zrobić coś, by do tego twojego sflaczałego mózgu w końcu dotarło, że jestem warty uwagi!

 

— Potter! Jak śmiałeś? To miała być tajemnica! — krzyknął Draco, stając przed stołem Gryfonów, gdy jego nieświadoma niczego ofiara właśnie chciała zająć miejsce. Oparł się o stół dłońmi i pochylił do przodu. — O czym ty mówisz? — Szok na twarzy Harry'ego był zupełnie szczery. — Miałeś nikomu nie mówić! — Ale o czym? Nie pamiętam, bym coś ci obiecywał. — Harry! Głębokie westchnienie wydobyło się z wielu dziewczęcych piersi, gdy melodyjny głos blondyna wymówił z czułością imię chłopaka. Snape zakrył oczy, zbyt dobrze znał chrześniaka, żeby wiedzieć, że ten najzwyczajniej w świecie grał. I to jak. Oby tylko nie przeszedł samego siebie. — Malfoy? Dobrze się czujesz? — zapytał Harry, nie wiedząc, co się dzieje ze Ślizgonem. — Oczywiście, że tak. Ale i tak ci nie wybaczę, że wyjawiłeś nasz sekret bez zapytania mnie o zgodę. — Jaką znowu tajemnicę? — Harry zaczynał mieć dość. Znów uwaga wszystkich skupiona była na nim. — Jak to jaką? Tą, w której na mnie lecisz. Harry już miał sięgnąć i udusić blondyna jedną ręką, gdy nagle się opanował. Odetchnął głęboko, strącił delikatnie ze swojego ramienia dłoń Hermiony i pochylił się do przodu, równając twarz ze Ślizgonem. — Przecież to prawda, Draco. Nie mam zamiaru dłużej tego ukrywać. Malfoy chyba nie tego się spodziewał. Zamrugał, patrząc w zielone i z całą pewnością pełne wesołych iskierek oczy. — Żartujesz sobie ze mnie? — Jakże bym śmiał — odparł Harry, teatralnie oburzony takim stwierdzeniem. — Przecież jestem Gryfonem. — W takim razie zobaczymy, co powiesz na to. Zanim brunet zdążył zareagować, Draco pochylił się jeszcze trochę i skradł mu krótki, ale gorący pocałunek.



 

Nonsens

コメント


© 2023 by The Artifact. Proudly created with Wix.com

bottom of page